Mając na uwadze zakres materii ubezpieczeniowej bez większego znaczenia będzie rozstrzygnięcie czy hulajnogami należałoby się poruszać po jezdni, chodniku, czy też ścieżce rowerowej (patrz przygotowywane przepisy dot. ruchu drogowego). Może to mieć oczywiście określone znaczenie do zdefiniowania samej odpowiedzialności za spowodowanie zdarzenia, jednak o niej nie przesądza.
Jak zatem należałoby traktować taki sprzęt i czy mamy w tym zakresie jakieś wzorce zagraniczne, do których moglibyśmy się odnieść?
Przynajmniej co do drugiej części zagadnienia odpowiedź jest dość jasna: kwestia hulajnóg i innego sprzętu napędzanego energią elektryczną pozostaje póki co poza sferą uregulowań prawnych. Nie oznacza to jednak, iż omawiane zagadnienie jest poza zainteresowaniem stosownych decydentów. Konsultowany obecnie wniosek Komisji Europejskiej co do zmian Dyrektywy Komunikacyjnej jest dowodem, iż w ramach całej Wspólnoty pojawiły się wątpliwości co do potrzeby objęcia użytkowników tego rodzaju sprzętu ochroną ubezpieczeniową lub przynajmniej objęcia ochroną poszkodowanych, a także zakresu tej ochrony.
Abstrahując od potencjalnego rozstrzygnięcia warto zauważyć, że rozważania w tym zakresie mają obecnie miejsce w wielu krajach i jednocześnie klarownym już jest, że trudno będzie wypracować obiektywne kryterium w tej kwestii. Potencjalną alternatywą może być podejście kazuistyczne, które z natury ma ograniczenia i wady.
Dotychczasowe regulacje w istocie sprowadzają zakres obowiązku ubezpieczania i wynikającej z tego ochrony do pojazdów napędzanych siłami przyrody (jak w prawie polskim) lub np. jak dotychczasowa definicja w Dyrektywie "propelled by mechanicall power".
Jedną z rozważanych opcji jest rozszerzenie tej definicji poprzez dodanie pojęcia ?very light electric vehicles" (bardzo lekkich pojazdów elektrycznych) z rozszerzeniem o przykładowe typy.
Przyjęcie takich, na poły szczegółowych, kryteriów w postaci listy pojazdów objętych obowiązkiem, rodzi wątpliwości czy przewidziane zostały wszelkie potencjalne ryzyka, a także, co podniesiono w czasie dotychczasowych konsultacji, nie sposób przewidzieć nowych ryzyk. Każda tego rodzaju regulacja wymagałaby regularnej modyfikacji, co z legislacyjnego punktu widzenia byłoby nieracjonalne.
Ponadto przyjęcie takiej definicji w istocie może spowodować rozszerzenie zakresu pojęcia pojazdu na każdy z wyjątkiem tych, które poruszane są wyłącznie siłą mięśni (ludzkich lub zwierzęcych) lub też siłą bezwładności. Należałoby zatem przyjąć, iż obowiązkowemu ubezpieczeniu OC posiadaczy pojazdów mechanicznych podlegałyby również, m.in.: quady, rowery elektryczne segwaye; monocykle elektryczne, hulajnogi elektryczne; elektryczne deskorolki, wózki widłowe, kosiarki samobieżne itd.
Włączenie tych pojazdów do katalogu objętych ubezpieczeniem obowiązkowym byłoby być może racjonalne z uwagi na potencjalne ryzyko i potrzebę zaspokojenia potrzeb poszkodowanych, jednak iluzoryczne z uwagi na trudności z praktycznym jego realizowaniem.
Coraz powszechniejsze użytkowanie pojazdów elektrycznych rodzi oczywiście pytania o potrzebę i celowość ewentualnego zabezpieczenia poszkodowanych, tym bardziej że skutki potencjalnych wypadków spowodowanych ruchem takich pojazdów mogą być i są porównywalne do skutków zdarzeń spowodowanych użytkowaniem tradycyjnie pojmowanych pojazdów mechanicznych.
Co więcej zdarzenia drogowe rodzące poważne, a nawet tragiczne konsekwencje powodowane są również przez pieszych i kierujących pojazdami nie-mechanicznymi, jak np. rowery, hulajnogi, deskorolki itp. Fakt, iż takie (dość częste skądinąd) zdarzenia mają miejsce, nie implikuje potrzeby objęcia obowiązkiem ubezpieczenia pieszych i użytkowników takiego konwencjonalnego sprzętu.
Alternatywnym rozwiązaniem mogłoby być ewentualnie obciążenie funduszy gwarancyjnych wszelkimi skutkami następstw wypadków spowodowanych ruchem pojazdów elektrycznych. Jednak póki co, bez względu na charakter i zakres krzywdy, szkody tego rodzaju nie są one objęte żadną szczególną zinstytucjonalizowaną ochroną.
Rozpatrując potencjalne możliwości europejski ustawodawca ma zarazem na uwadze różnego rodzaju konsekwencje, w tym techniczne, organizacyjne i finansowe. W szczególności uwagę skupia fakt, iż bez względu na przyjęte ostatecznie rozwiązanie będzie ono musiało być sfinansowane przez ubezpieczonych tj. konsumentów, którym ochrona miałby być udzielona z mocy prawa.
Podstawową kwestią każdej regulacji jest określenie, czy winna ona obejmować wszelkie możliwe ryzyka. Jak się wydaje sprawą zasadniczą jest przyjęcie założenia, że żadna regulacja nie powinna wprowadzać bezwzględnej ochrony, jak również odpowiedzialności absolutnej w przypadku każdego zdarzenia mogącego powodować szkodę.
Mariusz Wichtowski, prezes zarządu PBUK